Z naszych publikacji… Łokietkowe legendy

Z naszych publikacji…Prezentujemy państwu wybrane artykuły z naszej szerokiej oferty wydawnictw edukacyjnych oraz popularnonaukowych. Ośrodek Edukacji Obywatelskiej jest wydawcą licznych pozycji książkowych o tematyce historycznej i patriotycznej związanej z Krakowem. Zachęcamy do lektury!

Tekst: Artur Rafał Jachna

Wiele opowieści o osobach ważnych dla naszych przodków zachowało się do dzisiejszych czasów w charakterze legend. Krążyły one początkowo jako przekazy ustne, aby następnie zostać spisane. Najwięcej takich opowieści dziać się miało w wiekach średnich lub ewentualnie w czasach nowożyt­nych. Nawet z dziejów najnowszych, w tym z czasów nieodległej historii Polski, tzw. ludowej, nie brak historii niepotwierdzonych (a czasami również i niezaprzeczonych) naukowo, które powstały i rozpowszechniły się wśród ludu. Interesującą kategorią są tzw. legendy miejskie, jak na przykład jedna z nich, w której owiana złą sławą czarna wołga miała zwiastować porwanie kolejnego dziecka wciąganego do auta, aby odbyć podróż w jedną stronę. Wracając jednak do meritum podjętej tematyki, wątki ludowe i apokry­ficzne składają się na nierzadko magiczną czy też cudowną rzeczywistość, jaka panować miała przed wiekami. Jasny jest podział etyczny na dobro i zło. Nauka moralna – jako swoista szkoła życia – następuje poprzez nagrody i kary, jakie spotykają dokonujących wyborów bohaterów tychże opowieści. Do głosu i myślenia w ogóle mają w tymże gatunku prawo nie tylko ludzie i istoty wyższe duchowo. Cechy właściwe ludziom przejawiają zwierzęta, a nawet rośliny czy też siły natury. Bywa, że to właśnie one stają się wykonawcami sprawiedliwych moralnie wyroków, dając wsparcie dobrym, a karząc złych. Zachowane z czasów średniowiecza legendy mogą – przy zastosowaniu właściwej krytyki naukowej – stanowić źródła histo­ryczne, ponieważ zazwyczaj można ich akcję umiejscowić w czasie oraz w przestrzeni geograficznej. Odrzucając legendy zupełnie odległe w treści od świata materialnego, zyskujemy cenny przekaz, który można wykorzy­stać jako uzupełnienie lub materiał porównawczy do m.in. badań arche­ologicznych. Pamiętać należy też, że legendy dają nam informacje przede wszystkim o ludziach z czasów, kiedy powstały, a niekoniecznie o wcześniejszych dziejach, które są ich tematem.

Rycerze Okrągłego Stołu i święty Graal. Malunek z XV w. Domena publiczna

Poza naukowym, legendy średniowieczne posiadają olbrzymi poten­cjał edukacyjny. Jeśli zastosuje się przy ich przekazie czynnik emocjo­nalny, z pewnością będą przydatne do realizacji podstaw programowych wychowania przedszkolnego i wczesnoszkolnego. Mogą stanowić wyśmie­nite tworzywo do opowieści o historii lokalnej i regionalnej, dzięki czemu dzieci i młodzież mają możliwość w stosunkowo naturalny sposób rozwinąć w sobie poczucie tożsamości lokalnej i regionalnej, co następnie przełożyć się powinno na pogłębienie związków z tradycją i kulturą ogólnonarodową. Świetnym przykładem mogą być tutaj liczne legendy krakowskie i warszaw­skie znane często w całej Polsce, a nawet wśród Polaków mieszkających za granicą. Te stosunkowo proste historie mogą być wprowadzeniem do dziejów stołecznych miast Polski (historycznych Gniezna i Krakowa oraz oczywiście aktualnej Warszawy) dla turystów z całego świata. Co więcej, wracając do zagadnienia kształcenia szkolnego w kraju, nawet dzieci zapóźnione intelek­tualnie czy też z trudnościami edukacyjnymi stosunkowo łatwo mogą być nauczane przy użyciu tychże tekstów kultury, szczególnie dawnych wierzeń, wyobrażeń o świecie i współczesnego życia społecznego.

Grobowiec Henryka IV Probusa. Domena publiczna.

Z czasami Władysława Łokietka związany jest szereg legend. Nie wszystkie wiążą się bezpośrednio z jego osobą. Skupię się na tych, które przetrwały próbę czasu i weszły do swoistego kanonu narodowych mitów. Rozpocznę od takiej, która tylko pośrednio odnosi się do przyszłego króla Polski, na pewno jednak wiąże się z jego czasami. Opowiada ona o zaczarowanych krakowskich gołębiach. Symboliczne dla Rynku Głównego ptaki – zgodnie z przekazem – mają być rycerzami Henryka IV Probusa (Prawego), jednego z konku­rentów Władysława Łokietka w zabiegach o polską koronę. Do „zaczaro­wania” ich przez zamieszkałą w okolicach Zwierzyńca wiedźmę Marcjannę miało dojść około 1290 r. Ptaki zdrapywały kamyczki z budynków na Rynku Głównym, a następnie leciały ze zdobyczą na Wawel. Rzucane Henry­kowi odłamki murów zamie­niały się w złoto. Żądny władzy Śląski Piast majątek uzyskany dzięki zaklętym w ptaki ryce­rzom nieroztropnie jednak roztrwonił w ucztach organizo­wanych w trakcie podróży do papieża. Złoto skończyło się jeszcze przed przybyciem do Italii, więc książę korony nie odebrał. Według jednej z wersji omawianej legendy zawstydzony postępowaniem Henryk Probus zaszył się gdzieś w Europie Zachod­niej. Według innego zakończenia powrócił do Krakowa, co jednak nie zmieniło położenia wiernych mu ludzi, ponieważ nie odnalazł Marcjanny. Rycerze pozostali „zaklęci” w gołębie. Legenda ta może tłumaczyć wszędo­bylstwo tychże ptaków, których zachowanie nierzadko bywa uciążliwe dla mieszkańców miasta pod Wawelem. Historyczne może być tutaj nawiązanie do stylu życia lubianego przez Henryka. Miał on obycie na dworach euro­pejskich, lubował się w takim życiu, a szczególnie w turniejach i zabawach. Księciem krakowskim był zaledwie półtora roku (1288–1290). Przedwczesna śmierć Henryka może być karą za hulaszcze życie i niehonorowe postępo­wanie. Można nawet pokusić się o wniosek, iż tak naganne prowadzenie się księcia mogło mieć faktyczny wpływ na jego śmierć, a wieść o otruciu była jedynie plotką. Dodam w tym miejscu, iż z początkami panowania Henryka IV Probusa w Krakowie wiąże się niepotwierdzona historycznie opowieść o ucieczce Władysława Łokietka z Krakowa w 1288 r. Pomóc mieli mu franciszkanie, którzy pod osłoną nocy, spuścili go w koszu do Wisły, tak aby mógł uciec przed poszukującymi go rycerzami Probusa (jeszcze nieza­klętymi w gołębie).


Ucieczka Łokietka z Krakowa w czasie zdobywania miasta przez Henryka Probusa. Domena publiczna

Kolejną legendą luźno związaną z osobą odnowiciela Królestwa Polskiego z 1320 r. jest opowieść o Szczerbcu – mieczu koronacyjnym królów polskich. Ten obosieczny miecz stanowi symbol dawnej wielkości Królestwa Polskiego. Obecnie przechowywany jest w zbiorach Muzeum Zamku Królewskiego na Wawelu, a po raz pierwszy miano go użyć właśnie w trakcie koronacji księcia kujawskiego na króla Polski. Według legendy książę Bolesław Chrobry w trakcie zwycięskich walk na Rusi dnia 14 sierpnia 1018 r. wjechał trium­falnie do Kijowa i uderzył mieczem w złotą bramę na znak zwycięstwa nad księciem kijowskim Jarosławem Mądrym. Od tego uderzenia miecz miał doznać małego ubytku, w języku ówczesnym szczerbiny, i stąd wzięła się jego nazwa własna – Szczerbiec. Fakty przeczą tej tezie co najmniej dwukrotnie. Zarówno złota brama w Kijowie, jak i miecz powstały około dwa stulecia po śmierci Bolesława Chrobrego. Wydaje się, że opowieść ta miała być nawią­zaniem do wspaniałych czasów pierwszego króla Polski, którego zwycię­skie wyprawy uczyniły młode państwo polskie na tyle silnym, iż przyszłe klęski i zawieruchy dziejowe nie zdołały go unicestwić politycznie. Przełom XIII i XIV w. to właśnie czas jednoczenia, a wspaniałe tradycje mogły być jednym z mitów założycielskich, podwalinami ideologicznymi dla tworzącej się piastowskiej monarchii stanowej.

Jan Matejko – Bolesław I Chrobry ze Szczerbcem pod Złotą Bramą w Kijowie. Domena publiczna

Dwoma najsłynniejszymi legendami „łokietkowymi” są: opowieść o jego ukrywaniu się przed Czechami w grocie skalnej nieopodal Ojcowa oraz opowieść o rycerzu Florianie Szarym rannym w bitwie pod Płowcami. Obydwie warte są bardziej szczegółowego omówienia. Faktem historycznym jest informacja, iż wiosną 1306 r. w lasach podkrakowskich zaczęli gromadzić się zbrojni wierni Łokietkowi. On sam ukrywać się miał wtedy w grotach znajdujących się w pobliżu Ojcowa. Olbrzymie jaskinie umiejscowione w Górze Chełmowej, zagubionej wśród gęstwin leśnych, zastępowały księciu zajęty przez Czechów zamek wawelski. Ze szczytu wzgórza dobrze widać było Wawel, a wygnanym z Krakowa Piastem opiekowali się wierni mu chłopi. Tadeusz Nożyński połączył ten wątek legendarny ze wzrostem popularności księcia wśród stanu kmiecego w latach 1304–1305. Włościanie w tajemnicy donosić mieli mu posiłki i napoje aż do czasu, gdy mógł opuścić kryjówkę i wrócić do Krakowa. Według autora popularnego w Galicji przełomu XIX i XX w. podręcznika historii ojczystej Czesława Pieniążka chłopi nie tylko karmili księcia, ale także ostrzegali o zbliżającym się niebezpieczeństwie, pomimo iż król Wacław II Czeski wyznaczy sowitą nagrodę za jego głowę. W uznaniu tychże zasług Kazimierz Wielki miał później nadać miejsco­wości, która była „schronieniem ojcowym”, nazwę Ojców. Gdy współcześnie udamy się jako turyści w omawiane okolice, usłyszeć możemy od przewod­ników różne wersje tejże historii, mniej lub bardziej rozbudowane. Prawdą jest, iż do dziś części rozległej jaskini udostępnianej zwiedzającym noszą nazwy nawiązujące do komnat – kuchnia, jadalnia i największa – sypialnia Łokietka. Z kolei krata, którą trzeba przekroczyć, chcąc wejść do wnętrza groty, nawiązuje do innego wątku tej legendy. Przypomina ona pajęczą sieć, gdyż to pracowity pająk (lub większa ich ilość) miał ocalić księcia, osłaniając wejście siecią pajęczą tak gęstą, że wrogowie nie byli w stanie go odszukać i pojmać. Świeża sieć na wejściu dowodzić miała, iż od dawna nikt do środka nie wchodził. Według innej jeszcze wersji tej historii pomocnicy księcia opuścili go w dół do wnętrza groty przez szczelinę, tak aby tejże pajęczyny nie naruszać. Legendarne krycie się w jaskini zakończyć mógł przyszły król przed 15 maja 1306 r., kiedy to wierne mu oddziały zdobyły zamek na Wawelu.

Wojciech Gerson-Łokietek pod Ojcowem. Domena publiczna

Przytoczona powyżej legenda uzupełnia jedną z białych plam w biografii władcy, a funkcję tę można porównać do znaczenia reli­gijnego i kulturowego w ogóle, apokryficznych tekstów ewange­licznych. W tychże pismach nieka­nonicznych znalazło się miejsce dla informacji, które wspomagając zrozumienie Nowego Testamentu, znalazły swoje miejsce w chrześci­jańskiej tradycji. Rzeczywiście różne mogły być miejsca ukrywania się Władysława i wiernego mu orszaku. Jan Długosz na łamach swych „Roczników” zaznaczył, iż książę miał: „spędzać noce na błotach, także w gęstych lasach i na bezdrożach, rzadko pod dachem”. Z całą pewnością wsparcie miejscowej ludności miało dla Władysława uciekającego przed tropiącymi go Czechami duże znaczenie. Zupełnie nieprzekonująca jest bardziej fantastyczna wersja legendy ojcow­skiej, zgodnie z którą przebywać miał w grocie lat dwanaście, w którym to czasie jego żona miała go zdradzać z Czechem zabitym potem przez ich syna Kazimierza po osiągnięciu pełnoletniości. Długoletnie pożycie Władysława z córką Bolesława Pobożnego, Jadwigą, z którą miał sześcioro dzieci, na pewno nie uwiarygodnia tejże wersji legendy. Z drugiej strony zawirowania polityczne, w jakich przez szereg lat uczestniczył, zapewne nie ułatwiały mu życia rodzinnego.

Król Władysław I Łokietek i rycerz Florian Szary po bitwie pod Płowcami. Domena publiczna

Jedną z najbardziej znanych legend związanych z postacią Władysława Łokietka jest z całą pewnością opowieść o protoplaście rodu Jelitczyków. Florian Szary doczekał się nawet historycznej powieści biograficznej autorstwa Józefa Ignacego Kraszewskiego (1881). Jego zacne cnoty rycerskie, patrio­tyzm i oddanie niedawno ponownie zjednoczonej jako królestwo ojczyźnie wcześniej opisali jednak historycy bazujący na znanym im przekazie oralnym. W ciągu około trzech przedpołudniowych godzin dnia 27 września 1331 r. pod wsią Płowce rozegrała się bitwa pomiędzy siłami polskimi i krzyżackimi. Król Władysław, pomimo sędziwego wieku, dowodził osobiście. Legenda głosi, iż gdy monarcha objeżdżał pobojowisko, dostrzegł ciężko rannego Floriana Szarego herbu Koźle Rogi. Rycerz ciężko ranny w brzuch podtrzy­mywał wypływające wnętrzności. Wcześniej zażarcie walczył z krzyżakami, ale gdy bitwa miała się już ku końcowi, a zakonnicy w popłochu wycofywali się z pola, został on raniony krzyżacką kopią (lub trzema – w innej wersji legendy – co byłoby zgodne z wizerunkiem herbowym), która rozszarpała brzuch polskiego rycerza, doprowadzając następnie do zwalenia go z konia na ziemię. Na leżącego rycerza spadły kolejne dwa ciosy. Florian Szary zacisnął na rozprutym brzuchu dłonie, by podtrzymać wnętrzności. Zagryzł wargi, by nie krzyczeć z bólu. W tym czasie krzyżacy zostali wyparci, wycofywali się w popłochu, opuszczając pole walki. Triumfujący Polacy udali się za nimi w pogoń. Na pobojowisku zostali jedynie zabici i ranni. Po bitwie przystą­piono do opatrywania żywych i grzebania zmarłych. Na miejsce przybył też sam Władysław Łokietek otoczony najznamienitszymi rycerzami. Według większości wersji legendy było to tego samego dnia, jednak poznański historyk Jędrzej Moraczewski przesunął chronologię tego wydarzenia na dzień następny. Wstrząśnięty na widok rany, jaką leżący rycerz otrzymał w boju, król miał powiedzieć do towarzyszących mu rycerzy: „Jak srogi jest los rycerza naszego, którego tu widzimy”. Na co ranny odparł: „Sroższym jest, jeśli ktoś ma złego sąsiada w jednej wsi tak jak ja”. Pod pojęciem „złego sąsiada” wielu czytelników doszukiwało się zapewne krzyżaka, a w dalszych wiekach prusaka czy też po prostu Niemca. Legendę tę, podobnie jak szereg o innych królach i książętach polskich, uwieczniały i duplikowały podręcz­niki szkolne czasów zaborczych, szczególnie II połowy XIX w., co przyczy­niło się do ich wielkiej popularyzacji we wszystkich warstwach społecznych. Wracając jednak do treści zasadniczej legendarnej narracji spod Płowców, monarcha polecił dzielnego rycerza otoczyć opieką. Według rozszerzonej wersji tej legendy wymiana zdań miała być tutaj nieco bardziej rozbudo­wana. Sens całości pozostaje jednak bez zmian. Co prawda król mógł zejść z konia i pochylić się nad rycerzem, jednak mało prawdopodobne jest, iż bliski śmierci Florian siliłby się na dłuższe wypowiedzi, szczególnie iż wcześniej zaci­skać miał wargi, by nie krzy­czeć z bólu. Władysław mógł wtedy, dla upamiętnienia męstwa, z jakim wojownik znosił cierpienie, zadecy­dować o nadaniu mu nowego herbu. Gdy Florian wyzdro­wiał, otrzymał w nagrodę wieś, a na pamiątkę bitwy pod Płowcami nowy herb – Jelita, którym później pieczętowało się wiele znamienitych herbów szla­checkich. Legenda ta nie wytrzymuje historycznej krytyki. Zgodnie z ustale­niami heraldyki najstarszy znak pieczętny Jelita pochodzi już z 1316 r., co czyni opowieść wtórną. Legendę o Florianie Szarym odnaleźć można w szeregu dawnych herbarzy. Co do możliwości ówczesnych medyków, to potrafili oni zszyć jamę brzuszną, co można przypisać jako argument za potencjalnie możliwą częściową zgodno­ścią powyższego opisu z rzeczywistością historyczną. Inną przyczyną spopu­laryzowania legendarnej postaci Floriana Szarego jest moim zdaniem prze­ciwstawienie obrazu jego osoby jako osobowego wzorca pozytywnego postaci złego rycerza (zdrajcy ojczyzny!) Wincentego z Szamotuł. Ze względu na racjonalny język opisu i dużą ilość faktów złożoną w narrację chronologicz­no-problemową można to wnioskować z lektury opracowania Karola Szaj­nochy. Podobne wnioski mogli wysnuć odbiorcy popularnego podręcznika historii Polski autorstwa Bernarda Kalickiego. Tutaj jednak przedstawiony jest tylko bohater negatywny, Wincenty z Szamotuł, który mimo uzyskania łaski królewskiej zginął niegodnie w nieznanym miejscu. Kończąc omawianie najważniejszych legendarnych wątków okolicz­ności bitwy pod Płowcami, warto jeszcze choćby hasłowo przywołać opowieść o Maćku, wieśniaku z Mazur, przytaczaną obszerniej na kartach opracowania szkolnego autorstwa Czesława Pieniążka. Otóż, ów chłop miał za zadanie pilnować wozów i koni w czasie bitwy, ale znudziło mu się to, a jednocześnie ciekawy był przebiegu walki. Wziął więc osadzoną na długim drzewcu siekierę i po znalezieniu zastępstwa przy pracy ruszył na miejsce starcia. Napotkał na swej drodze trzech krzyżaków, którym za jednym razem uciął siekierą głowy. Po bitwie miał król mianować Maćka szlachcicem z przydomkiem „Zerwikaptur”. Czyż historia powyższa nie kojarzy się Czytelnikowi z opowieścią o ścięciu trzech tatarskich głów, którego to czynu miał dokonać bohater „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza? Chodzi tutaj oczywiście o Longinusa Podbipiętę (ok. 1603- -1649) – postać fikcyjną, która zapewne łączyła w sobie informacje o kilku postaciach historycznych żyjących w Rzeczypospolitej Obojga Narodów w połowie XVII w. Można by pokusić się o stwierdzenie, iż nastąpiła recepcja atrakcyjnego wątku opowieści powstałej w średniowieczu w późniejszych tekstach kultury. Do szerszego kręgu publiczności nie przebiły się jednak wszystkie płowieckie legendy. Poza przytoczonymi znane są mieszkańcom okolic bitwy podania: o cmentarnym kamieniu (w którym strudzony król obmywał po bitwie ręce i miecz), o stawie Wdowinie (powstałym z łez matek, żon i sióstr opłakujących najbliższych poległych w walce), o łokietkowej lipie (rosnącej jeszcze około czterdzieści lat temu w miejscu, z którego król miał dowodzić bitwą, a według niektórych przekazów miał owo drzewo sam po bitwie posadzić) i o polu Smużki (nazwa wywodzi się od rycerskiego rodu Smugów zasłużonych w bitwie, a zagony pola do dziś mają jesienią świeżo po orce, w blasku zachodzącego słońca mienić się brunatnie od krwi przelanej w czasie bitwy).

Łokietek zrywa układy z Krzyżakami w Brześciu Kujawskim, obraz Jana Matejki. Domena publiczna

Poza przytoczonymi wyżej legendami warto jeszcze wspomnieć o innych – zapewne także mniej znanych poza okolicami, w których została umiej­scowiona ich akcja – podaniach związanych z osobą Władysława Łokietka. Dwa pierwsze mają podobną wymowę znaczeniową. Nieopodal Wielunia znajduje się wieś Krzyworzeka. Zgodnie z miejscowym podaniem w istnie­jącej do dziś XIII-wiecznej dzwonnicy król Polski miał się ukrywać przed ścigającymi go krzyżakami, a dziać miało się to w okresie wojny, czyli pomiędzy 1330 a 1332 r. Według legendy o księciu Łokietku i dzwon­nicy kościoła farnego z Piotrkowa Trybunalskiego miał uciekający przed Czechami Władysław znaleźć się w bezpośrednim zagrożeniu. Ścigający zapewne by go pojmali, jednak mieszkańcy trybunalskiego grodu pomogli mu, ukrywając w skarbczyku znajdującym się w dzwonnicy kościoła farnego. Do dzisiaj, znajdując się na ulicy Krakowskie Przedmieście, można dostrzec w wieży maleńkie okienko, które doprowadza do pomiesz­czenia niewielką ilość światła dziennego. Jan Długosz także nawiązał do nieco wcześniejszego okresu – czasu rywalizacji Władysława z Wacławem. Prześladowany przez Czechów książę miał ukrywać się w podziemiach romańskiego kościoła pod wezwaniem św. Trójcy w Wiślicy. Modlił się do Matki Boskiej, a wdzięczny za wysłuchanie prośby o wsparcie w walce z Czechami zapowiedział fundację świątyni. Uczynił to jednak dopiero jego syn – Kazimierz Wielki w 1350 r. Okazała budowla w stylu gotyckim do dziś budzi zainteresowanie turystów.

Warto jeszcze przytoczyć rys o powstaniu Gościejewa pod Rogoźnem. Uciekający przed Czechami Władysław, opuszczony przez swoich towa­rzyszy, błąkał się w okolicach Rogoźna. W złej godzinie pomocy udzielić miał mu ubogi leśny smolarz. Po latach Władysław, już jako monarcha zjednoczonej Polski, zbudował na tym miejscu zamek i obsadził na nim gościnnego smolarza. Powstałej w ten sposób osadzie nazwę dało pamiętne wydarzenie, a uwiecznione zostało ono na piśmie zapewne dopiero przez kierownika miejscowej szkoły Jana Święcha, który zapisał je w kronice w roku 1945.

Powszechnie znane jest stwierdzenie, iż każda legenda ma w sobie ziarenko prawdy. Niestety, bez wnikliwych badań interdyscyplinarnych trudno oddzielić fakty od dopowiedzeń, przekłamań czy też późniejszych nadinterpretacji. Z pomocą przyjść tutaj mogą nowe metody badawcze, na przykład archeologia. Dla przykładu dodam, iż w ostatnich latach pracow­nicy Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego przebadali kilka jaskiń znajdujących się w okolicach Ojcowa. Znaleźli kilkanaście ostróg rycerskich będących w użyciu w okresie od II połowy XIII do początków XIV w. Ponadto ich zbiory powiększyły się o okucie pasa i monetę bitą w czasach Wacława II Czeskiego. Niezależnie od badań naukowych mamy możliwość zapoznania się z licznymi legendami o naszej bogatej przeszłości, a szczególnie o polskich królach, tak chętnie uwiecznianych w legendarnych dziejach lokalnych nawet niewielkich wsi w rozmaitych zakątkach kraju.

Autor tekstu: Artur Rafał Jachna

Wybrana literatura:

K.Bąkowski, Podania i legendy krakowskie, Kraków 1899.

J.Centkowski, Niezłomny władca Władysław Łokietek, Warszawa 1978.

B. Kalicki, Dzieje Polski do czytania w chatach i szkółkach wiejskich, wyd. II, Lwów 1869.

A. Majerczyk, Legendy krakowskie, Kraków 2012.

J. Moraczewski, Dzieje Rzeczypospolitej Polskiej do XV wieku ułożone, Poznań 1843.

T. Nożyński, Władysław Łokietek i jego walka o Polskę 1333–1933, Wągro­wiec 1933.

M. Orłoń, J. Tyszkiewicz, Legendy i podania polskie, wydanie II, Warszawa 1990.

K. Szajnocha, Władysław Łokietek [streszczenie z dzieła], Seria: Biblioteczka Narodowa nr 81, Warszawa 1915.

Cz. Pieniążek, Opowiadania z dziejów kraju rodzinnego dla szkół wydziało­wych, wydanie III, Lwów 1910.

J. Zinkow, Krakowskie podania, legendy i zwyczaje. Fikcja – mity – historia, wydanie III, Kraków 2007.

Wykorzystano także informacje (głównie krótkie notatki na temat walorów turystycznych miejscowości, nawiązujących do poszczególnych legend): pomorska.pl; polskaniezwykla.pl; pctesin.cz; radiokrakow.pl; ekai.pl; oborniki.naszemiasto.pl; 800lat.piotrkow.pl

Artykuł pochodzi z książki pt. „Odrodzenie Państwa Polskiego. 700. rocznica koronacji Władysława Łokietka.

Podziel się tą informacją: