Eugeniusza Janotę można określić mianem „człowieka-instytucji”, był on niezmiernie ważną postacią dla rozwoju ochrony przyrody na ziemiach polskich. Urodził się w 1823 r. w Kętach, zmarł w 1878 r. we Lwowie. W ciągu swojego krótkiego życia osiągnął bardzo wiele, a w informacjach biograficznych na jego temat jest określany mianem polskiego animatora ruchu turystycznego, taternika, przyrodnika, badacza folkloru góralskiego oraz obrońcy praw zwierząt. Był jednocześnie duchownym katolickim oraz germanistą z wykształcenia, oddanym oświacie oraz pracy naukowej.
Zamiłowanie do gór
Janota studiował filozofię i teologię w Tarnowie, a gdy w 1847 r. otrzymał święcenia kapłańskie przeniósł się do Żywca, gdzie przez dwa lata był wikariuszem w tamtejszej parafii. W 1849 r. został dopuszczony do przewodu doktorskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w trakcie pisania pracy był nauczycielem w szkole średniej w Cieszynie oraz następnie w Gimnazjum św. Anny w Krakowie, ucząc języka polskiego, języka niemieckiego, historii i geografii. W 1846 r. po raz pierwszy odwiedził Tatry, do których wracał wielokrotnie, organizując coroczne wyjazdy z młodzieżą, a także uczestnicząc w pierwszych udokumentowanych wejściach na wiele szczytów (m.in. Świnicę, Wołoszyn, Kozi Wierch, Granaty i przełęcz Szpara). Swojego zamiłowania do gór nie ograniczał jedynie do turystyki, lecz łączył ją z pracą naukową. Wykonywał pomiary barometryczne na szczytach gór tatrzańskich, a także mierzył zasięgi występowania krzewów i drzew na różnych wysokościach. Pisał również monografie kilku gatunków zwierząt występujących w Tatrach, a także innych rejonach kraju. W 1860 r. uzyskał doktorat na UJ na podstawie pracy zatytułowanej „Przewodnik w wycieczkach na Babią Górę, do Tatr i Pienin”, będącej jednocześnie pierwszym polskim przewodnikiem tatrzańskim.
Duchowny był zwolennikiem naukowego podejścia do przyrody i postępu cywilizacyjnego. Janota uważał, że rozwój nauk przyrodniczych wiąże się ściśle z postępem rolnictwa i leśnictwa. Jednocześnie wpływają one na uobyczajnienie ludu. W porządku naturalnym widział dzieło Opatrzności, z którym sprzeczne pozostawały według niego m.in. bezładne myślistwo i rybołówstwo. Z szacunkiem odnosił się do wielkich i starych drzew, które nazywał świadkami minionych wieków, uważając, że wywierają one szczególny wpływ na człowieka. Nieprzypadkowo bowiem cieszą się poszanowaniem ludu, wieszającego na nich kapliczki i obrazki świętych. Podkreślał, że większe skupiska takich drzew powinny być wnikliwie zbadane i opisane, celem poszerzenia współczesnej wiedzy na temat stanu zadrzewienia i lasów na ziemiach polskich w ujęciu historycznym. Współpracował też z wieloma czasopismami jak np. „Przyrodnikiem”, „Szkołą” oraz „Kosmosem”. Zamiłowaniem do przyrody zarażał swoich uczniów, w tym Bronisława Gustawicza oraz Walerego Eljasza-Radzikowskiego.
Obrona kozicy i świstaka
Walka o tzw. „zwierzęta halskie”, czyli świstaki i kozice, zapoczątkowana została przez geologa i krajoznawcę Ludwika Zejsznera, którą następnie kontynuowali Eugeniusz Janota wraz z Maksymilianem Siłą-Nowickim (1826-1890), profesorem zoologii UJ. Z inicjatywy tych wybitnych uczonych Sejm Krajowy dla Królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim we Lwowie uchwalił w 1868 r. ustawę wprowadzającą zakaz chwytania, tępienia i sprzedawania zwierząt alpejskich, właściwych Tatrom, świstaka i dzikich kóz, która miała prekursorki charakter w skali europejskiej. Zanim jednak doszło do uchwalenia ustawy podjęty został przez uczonych trud pozwalający na zainicjowanie zmian ustawodawczych. Na początku 1865 r. w Wiedniu na posiedzeniu c. k. Towarzystwa Zoologiczno-Botanicznego, Maksymilian Siła-Nowicki wygłosił przemówienie w sprawie świstaków i kozic, uzyskując przyrzeczenie władz Towarzystwa udzielenia pomocy w celu ustanowienia ochrony tych zwierWe wrześniu tego samego roku na łamach „Gazety Krakowskiej” oraz „Czasu” ukazywały się artykuły, w których wytknięte zostało nieludzkie traktowanie zwierząt halskich. W tym samym czasie w Towarzystwie Naukowym Krakowskim powołana została Komisja Fizjograficzna, której zadaniem było opracowanie projektu nowych przepisów, a jej członkami zostali Janota i Siła-Nowicki. Pod koniec września 1865 r. nakładem drukarni UJ ukazała się broszura pt. „Upomnienie Zakopianów i wszystkich Podhalanów aby nie tępili świstaków i kóz”.
Nie została ona wprawdzie opatrzona danymi autorów, lecz nie ma wątpliwości, że byli nimi Siła-Nowicki i Janota. Skierowana została do galicyjskich urzędów, szkół, a przede wszystkim do parafii, w których odczytywana była z ambon. Autorzy tłumaczyli w niej, że zabijanie kozic i świstaków jest złem i grzechem z punktu widzenia religii katolickiej, wyjaśniali fałszywość zakorzenionych przesądów oraz gorąco apelowali do serc, sumień i umysłów mieszkańców Podhala o objęcie ochroną tych zwierząt. Broszura miała charakter listu pasterskiego i zawierała wiele odwołań do Pisma Świętego: „Męczenie i zabijanie zwierząt bez żadnej potrzeby jest grzechem przeciw piątemu przykazaniu Bożemu. Więc wszyscy ci zpomiędzy was, co męczyli i męczą, zabijali i zabijają tak niewinne zwierzęta, jakiemi są świstaki i kozy, grzeszyli i grzeszą przeciw piątemu przykazaniu Boga, które mówi »Nie zabijaj«. I wszyscy ci, co kupowaniem tych zwierząt zabitych zachęcają was do ich wytępienia, ten sam popełniają grzech. Wyście może tego nie wiedzieli. Ale teraz wiecie i robić tego nadal nie powinniście. Bo cóż te zwierzątka wam złego robią? Czy są drapieżne, jak wilki, sępy, lisy lub niedźwiedzie? Czy są jadowite, jak żmije? Uchowaj Boże; ani drapieżne, ani jadowite, owszem piękne i zabawne; nikomu żadnej nie przynoszą szkody i są prawdziwą ozdobą hal waszych”. W dalszej części broszury napiętnowane zostały zabobonne wierzenia górali w zbawienny wpływ na zdrowie sadła świstaków i skrytykowane zostały osoby wierzące w te „głupoty”. Wymieniono także z imienia i nazwiska osoby, które trudniły się potępianym procederem, z wezwaniem ich do porzucenia tych haniebnych praktyk oraz apelem do porządnych gazdów, aby swym przykładem i rozmową wpływali na tępiących zwierzęta halskie myśliwych. Na początku października 1865 r. Komisja Fizjograficzna przekazała „Upomnienie…” do urzędu powiatowego w Nowym Targu z prośbą o rozesłanie broszury wójtom gmin tego powiatu, nowotarskiego urzędu dekanalnego, dyrektora szkoły w Nowy Targu, a także do właścicieli Zakopanego i Szaflar jako posiadaczy największej części Tatr polskich.
Członkowie Komisji udali się również z interwencją do biskupa tarnowskiego. Biskup Józef Alojzy Pukalski polecił duchowieństwu na Podhalu oraz w dekanatach myślenickim i makowskim, aby skutecznie pouczano wiernych o niedopuszczalności tępienia zwierząt halskich. Tymczasem sytuacja zwierząt była zła i wciąż się pogarszała, ponieważ jesienią 1865 r. w całych Tatrach żyło zaledwie 5 rodzin świstaków, a kozice można było zobaczyć jedynie na najbardziej niedostępnych turniach. Komisja Fizjograficzna sporządziła sprawozdanie za 1866 r., zatytułowane „Sprawa ochrony zwierząt (Osobne odbicie [skrócone] ze Sprawozdania Komisyi fizyogr. za rok 1866)”, w którym podkreślono, iż w przypadku świstaków powodem ich wytępienia jest z jednej strony zabobonność, zaś z drugiej chciwość, łakomstwo i oszustwo Podhalan nowotarskich, spiskich, liptowskich i orawskich oraz górali mieszkających w Beskidach i w Gorcach. Księża Eugeniusz Janota i Jędrzej Pleszowski podczas wypraw w Tatry usiłowali odwieść Podhalan od dalszego wytępiania świstaków i kozic, prosząc też miejscowego proboszcza ks. Józefa Stolarczyka o uświadomienie w tym względzie górali z Zakopanego. Siła-Nowicki i Janota, nie czekając na uchwalenie przepisów, za pośrednictwem Komisji Fizjograficznej, nawiązali kontakt z jej członkiem i właścicielem części Tatr polskich, Adamem Uznańskim oraz z Edwardem Homolaczem w celu ukrócenia kłusownictwa w ich dobrach. 6 października 1866 r. powstała straż, a w zasadzie dwie grupy w postaci służby leśnej Uznańskiego oraz służby dworskiej Homolacza. Przy wyborze strażników kierowano się słuszną zasadą powierzenia ochrony przedstawicielom miejscowej ludności, aby wprowadzany nadzór nie był czymś narzuconym z góry i obcym. Tymczasem starania Komisji Fizjograficznej o ochronę świstaków i kozic tatrzańskich uzyskały szerokie uznanie, w tym też niezbędne poparcie władz krajowych. 8 października 1868 r. Sejm Krajowy dla Królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim we Lwowie zatwierdził prekursorską w skali europejskiej ustawę „względem zakazu łapania, wytępiania i sprzedawania zwierząt alpejskich, właściwych Tatrom, świstaka i dzikich kóz” (Dz. U. i Rozp. Kraj. Nr 26). Po zatwierdzeniu przez cesarza Franciszka Józefa weszła w życie 19 lipca 1869 r. przyczyniając się do ocalenia kozic i świstaków w Tatrach. Ustawa składała się z 6 paragrafów. W § 1 zakazano polowania, łapania i sprzedawania świstaków i kozic oraz zakazano sprzedaży sadła świstaczego. W § 2 określono sankcję za naruszenie zakazu, którą była grzywna od 5 do 100 zł reńskich, a w razie niemożności uiszczenia kary – areszt od 1 do 20 dni. Ponadto zwierzęta miały być kłusownikom odbierane, a żywe wypuszczane na wolność, zaś do czuwania nad przestrzeganiem zakazu zobowiązano zwierzchności gminne, żandarmerię, straż leśną i inne straże publiczne. Ustawa chroniąca świstaki i kozice miała początkowo obowiązywać tylko przez 10 lat, jednak do tego czasu liczba zwierząt nie wzrosła na tyle, aby można już było znieść ochronę. Przedłużano więc ją dalej i tak przetrwała do 13 lipca 1909 r., kiedy to wydano obowiązującą w Galicji ustawę łowiecką ustanawiającą stałą ochronę kozic i świstaków.
Ochrona pożytecznych zwierząt
Eugeniusz Janota w 1866 r. napisał książkę pt. „O potrzebie ochraniania zwierząt pożytecznych”, w której z jednej strony postawił tezę o szkodliwości owadów, myszy i szczurów, z drugiej zaś strony uzasadniał, iż zostały one stworzone przez Boga prawdopodobnie dlatego aby wszystkie twory ziemskie razem wzięte, przedstawiały jedną, wielką, piękną całość1. Według niego, aby owady i inne szkodniki nie stawały się uciążliwymi dla innych stworzeń, Bóg stworzył wiele innych zwierząt, aby się nimi żywiły. Zatem te zwierzęta, które zapobiegają zbytecznemu rozmnażaniu się szkodników, stają się nadzwyczaj użytecznymi i prawdziwymi dobrodziejami człowieka. W tym właśnie według Janoty widać niewysłowioną mądrość Boga. Człowiek bowiem w żaden sposób nie jest w stanie zapobiec rozmnażaniu się szkodliwych zwierząt i cała mądrość ludzka powinna się ograniczyć do uznania i uszanowania mądrości bożej, przejawiających się w zaniechaniu tępienia zwierząt, które zostały stworzone dla dobra człowieka. Niszcząc natomiast zwierzęta pożyteczne ludzie będą doznawać coraz więcej szkód. Janota uważał, że oprócz zwierząt pożytecznych i szkodliwych Bóg stworzył również takie, które nie przynoszą ludziom żadnego jawnego pożytku ani nie wyrządzają żadnej szkody, natomiast żyją dla ozdoby danej okolicy. Uczony duchowny do tej kategorii zaliczał kozice i świstaki, stwierdzając jednocześnie, że nie wolno ich tępić, bowiem byłoby to równoznaczne z niszczeniem dzieła bożego i pozbawianiem ziemi z tego, co czyni ją piękną. Za czyn ohydny uważał zabijanie zwierząt z powodu zabobonu, dla podłego zysku lub w wyniku nikczemnej zabawy. Eugeniusz Janota w związku z tym pouczał: „Nie chciejmy być mędrszymi od Boga, bo to pycha, zarozumienie i grzech; nie poprawiajmy, co on w swojej mądrości postanowił.
Owszem skoro wierzymy i mówimy, że Bóg jest najmędrszy, obejrzyjmy się za tą mądrością w świecie jego; odrzuciwszy na bok własne urojenia, uprzedzenia, zabobony i przesądy, zastanawiajmy się z rozsądkiem nad światem bożym, nad cudownem jego urządzeniem i nad porządkiem zaprowadzonym w nim przez samego Boga. Przypatrujmy się uważnie rozmaitym zwierzętom, np. jeżom, kretom, nietoperzom, ślepuszonkom czyli reckom, przypatrujmy się ptakom, przypatrzmy się nawet jaszczurkom, wężom i żabom, trzmielom i mrówkom; dochodźmy tego, jak i gdzie te zwierzętą żyją, czóm się żywią, jakie ich obyczaje, jak a budowa ciała, a poznamy, na co je Pan Bóg stworzył; poznamy, w jak wielkim byliśmy nieraz błędzie i jak wielką sobie i innym wyrządzaliśmy szkodę, poczytując zwierzęta najpożyteczniejsze za szkodliwe i prześladując je najnierozumnićj, zamiast ochraniać je starannie. Prosimy więc wszystkich lepszego usposobienia, którym ta książeczka dostanie się do ręki, aby ją przeczytali z uwagą i porzucili uprzedzenia, jeżeli jakie w tej mierze mieli. Rodzice niechaj nie pozwalają swywoli dzieciom, a gospodarze wiejscy niechaj mają oko na pasterzów, bo to zawsze zuchwałe i rozpustne swawolniki. Po młodzieży szkolnej zasię należy się spodziewać, że pouczona będzie umiała poskromić szkodników i swawolników między nią najdujących się, a innym posiadającym mniej wiadomości dobry da z siebie przykład i okaże, że nauki czynią człowieka rzeczywiście rozumnym i od złego wstrzymują”.
Galicyjskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt we Lwowie
W 1871 r. ks. dr Eugeniusz Janota objął katedrę germanistyki na Uniwersytecie Lwowskim. Po zadomowieniu się w stolicy Galicji kontynuował swoją wszechstronną aktywność. Uczestniczył m.in. w założeniu Towarzystwa Tatrzańskiego i Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Mikołaja Kopernika. W 1876 r. natomiast posiadający już tytuł profesora zwyczajnego na Uniwersytecie Lwowskim Janota doprowadził do zawiązania się inicjatywy mającej na celu założenie stowarzyszenia i zgrupował obok siebie w tym celu zastęp wybitnych osobistości.
Byli nimi m.in.: właściciel ziemski, poseł do sejmu galicyjskiego i współzałożyciel Towarzystwa Tatrzańskiego w Zakopanem Feliks Pławicki, nauczyciel i publicysta Łucjan Tatomir, matematyk, rektor Politechniki Lwowskiej prof. Władysław Zajączkowski, ziemianin, przyrodnik, marszałek sejmu galicyjskiego hr. Włodzimierz Dzieduszycki, historyk i pracownik Uniwersytetu Lwowskiego prof. Izydor Szaraniewicz, matematyk i pracownik Uniwersytetu Lwowskiego i Politechniki Lwowskiej prof. Wawrzyniec Żmurko, poseł sejmu galicyjskiego i członek Rady Państwa w Wiedniu Piotr Gross, księgarz i wydawca Władysław Gubrynowicz, pisarz i pedagog Mikołaj Rybowski, ks. Otton Hołyński. Inicjatywa doprowadziła do powstania Galicyjskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt we Lwowie, które funkcjonowało od marca 1876 r. tj. od czasu urzędowego zatwierdzenia statutu organizacji. Była to pierwsza pod zaborami polska organizacja zajmująca się ochroną zwierząt. Wprawdzie w 1868 r. powstało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Warszawie, lecz założone zostało przez Rosjan i działało jako oddział Petersburskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Inicjator Galicyjskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt we Lwowie ks. prof. Eugeniusz Janota nie dbając o prestiż i uwieńczenie swoich zasług nie kandydował na stanowisko prezesa organizacji, przyjmując funkcję sekretarza, na którego barkach ciążyło najwięcej obowiązków, ponieważ musiał zapewniać całą obsługę kancelaryjną oraz dbać o finanse organizacji, szczególnie że początkowo nie przewidziano samodzielnej funkcji skarbnika. Janota dodatkowo założył czasopismo „Miesięcznik Galicyjskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt”, którego został redaktorem i niemal wyłącznym pracownikiem. Niestety, przedwczesna śmierć uczonego, duchownego i działacza, po zaledwie 2 latach istnienia Towarzystwa, przerwała jego wyjątkową aktywność. Członkowie Towarzystwa kontynuowali jednak dzieło Janoty, a organizacja funkcjonowała, podobnie jak czasopismo, do wybuchu I wojny światowej.
Działalność Eugeniusza Janoty poza niewątpliwą wartością naukową i praktyczną, stanowiła istotny wkład w tworzenie formalnych struktur w dziedzinie ochrony przyrody w postaci wyspecjalizowanych organizacji społecznych, a także w kształtowaniu się nowatorskich regulacji prawnych.
Przypisy:
1. Charakterystyczny dla ochrony przyrody w XIX wieku był podział na zwierzęta pożyteczne i szkodliwe, w związku z czym pierwsze regulacje ochronne odnosiły się do gatunków zwierząt uznawanych przez człowieka za pożyteczne.
Tekst Łukasz Smaga
Łukasz Smaga – prawnik, autor książek „Ochrona humanitarna zwierząt” (Białystok 2010) i „Konstanty Moes-Oskragiełło – ojciec polskiego jarstwa” (Kraków 2017), prowadzi bloga „Ochrona humanitarna zwierząt”.
Artykuł ukazał się pierwotnie stronie na stronie internetowej dzikiezycie.pl
Dziękujemy redakcji dzikiezycie.pl za zgodę na wykorzystanie ich materiału