Kwiecień 1794 r. był wyjątkowo krzepiący dla Polaków zatroskanych o losy Ojczyzny. Zła passa ciągnąca się miesiącami po targowickiej zdradzie oraz drugim, prusko-rosyjskim rozbiorze Rzeczypospolitej, wydawała się stopniowo odczarowywana przez męża opatrznościowego, jakiego widziano w gen. Tadeuszu Kościuszce. W trudnej – żeby nie napisać beznadziejnej – sytuacji polityczno-wojskowej, w jakiej znalazła się polska państwowość, każda wiadomość o porażce Rosji czy też Prus lub Austrii, była swoistą „iskierką nadziei”, iście przysłowiowym „światełkiem w tunelu”.
Pamiętnego dnia, 24 marca 1794 r. „Najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej” przysięgał na krakowskim Rynku Głównym, że swojej władzy użyje tylko dla dobra narodu i odzyskania niepodległości. Dyktator ogłosił wybuch antyrosyjskiego powstania, które – od jego nazwiska – przeszło do historii, jako insurekcja kościuszkowska. Do dzisiaj, mimo że to było już 226 lat temu, żywa jest regionalna pamięć o zwycięskiej bitwie pod Racławicami. Dnia 4 kwietnia 1794 r. na ziemi miechowskiej, starło się w boju 4 tys. regularnego wojska polskiego i ok. 2 tys. chłopskich kosynierów z nieco liczniejszymi siłami gen. Fiodora Denisowa. Przybyły mu w sukurs gen. Aleksander Tormasow, wycofał się ze swoimi zbrojnymi, prawie bez walki zresztą. Pokonanie Moskali, jeszcze z walną pomocą chłopów (było to niezwykłe przy panującym ówcześnie ustroju społeczno-gospodarczym), uświadomiło elitom wojskowym potencjał drzemiący w tychże masach. Nieokrzesani a zarazem pozbawieni kompleksów, wycięli w pień schwytanych wrogów, prawie nie biorąc jeńców, poszukując za to łupów wśród trupów. Rok 1794 na ziemiach Europy środkowo-wschodniej, to jednak nie był jeszcze odpowiedni czas na wcielenie reform społecznych, które z bezwolnych dotychczas poddanych, dałyby włościanom możliwość stania się samowładnymi obywatelami. O wolność polityczną dla wszystkich szła – w intencji Kościuszki – ta wielka gra. Racławicka wiktoria, bardziej moralne niż militarne zwycięstwo, podziałała – mówiąc językiem współczesnym – niczym udana kampania promocyjna i do wojsk kościuszkowskich napływały rzesze ochotników. Byli wśród nich także sprowadzeni przez panów „na postronku” chłopi pańszczyźniani. Z drugiej zaś strony, zdarzali się dziedzice, którzy pragnęli powrotu swoich poddanych, aby ci ruszyli w pole bynajmniej nie bitewne, a latem kos używali do ścinania łanów zboża, nie zaś głów rosyjskich żołdaków. Wśród samych chłopów postawy też były zróżnicowane, a wojskowe regulaminy zazwyczaj nieznane, ich duch zapewne im obcy.
Małopolskie sukcesy powstańcze, stały się zachętą dla spisków przeciwko rosyjskim i pruskim zaborcom w innych rejonach kraju. W dwóch stolicach Rzeczypospolitej, to jest w Warszawie i Wilnie, przybrały one charakter powstań regionalnych. W mniejszych miejscowościach wystąpienia te przypominały ludowe konfederacje szlacheckie. Mimo iż zazwyczaj szybko je tłumiono, były one wiążące dla wrogich sił zbrojnych. W samym tylko kwietniu 1794 r. bunt podnieśli obywatele województw: ruskiego, podlaskiego i sandomierskiego. Nieobojętna była również szlachta ziemi chełmskiej, powiatu krasnostawskiego i litewskich Szawlów. Gen. Kościuszko stał do 24 kwietnia z wojskami w położonym na północ od Krakowa Bosutowie. Odgrodzony siłami rosyjskimi (nadal wojska gen. Denisowa) od Warszawy, która z kolei odcięta była od Wilna. Możemy mówić o trzech powstańczych ogniskach, funkcjonujących w tym czasie do pewnego stopnia niezależnie. Dopiero przejście Kościuszki wraz z wojskami na północ, spowoduje pewną unifikację i ograniczenie promieniowania zarzewi ewentualnych separatyzmów, a szczególnie litewskiego.
Szczególnie istotne dla dalszych losów insurekcji było opanowanie ludnego miasta Warsa i Sawy, wraz z jego zasobnym arsenałem oraz produkującymi na rzecz wojska warsztatami. Ważny był także potencjał rekrucki ziem środkowej Wisły. Na Mazowsze przybyli emisariusze Kościuszki, m.in. Tomasz Maruszewski, który odnowił działające swego czasu w stolicy tajne sprzysiężenie. Starcia regularnego wojska i ludności Warszawy z oddziałami okupacyjnymi, rozgorzały w dniu 17 kwietnia. Walki uliczne były niezwykle krwawe. Powstańcy często nie brali jeńców, wycinając w pień Rosjan – szczególnie, gdy Ci skupiali swe działania na uganianiu się za gorzałką i łupami, a nie walką bezpośrednią z buntownikami. Warszawiacy strzelali także z okien, a oficerowie carscy nie mając instrukcji, a nierzadko dysponując jedynie teoretycznym doświadczeniem gabinetowym, nie zawsze potrafili opanować niestandardową z punktu widzenia ich dotychczasowego wyszkolenia sytuację, tak aby zminimalizować straty własne. Aż 4,4 tys. z ok. 7,5 tys. stanu osobowego Garnizonu – zaliczono w poczet strat (zabici, ranni i zaginieni). Pokonani Rosjanie na czele z gen. Josifem Igelstrӧmem opuścili miasto następnego dnia.
Buntownicy z koronnej stolicy, zdobyli nie tylko wypełnione dobrami magazyny wojskowe (w tym z bronią), ale również tajne akta ambasady, w których wymieniono nazwiska zdrajców oraz szpiegów carskich. Uczestnicy przewrotu różnili się między sobą pod względem politycznym, a początkowo władzę objęła Rada Zastępcza Tymczasowa, złożona z przedstawicieli szlachty oraz zamożnego mieszczaństwa. Przewodnictwo nad nią objął Ignacy Wyssogota Zakrzewski, poseł na Sejm Czteroletni i prezydent Warszawy, a zarazem zwolennik umiarkowanych reform. Komendanturę nad Garnizonem sprawował – niechętny Kościuszce – gen. Stanisław Mokronowski. Nie dopuszczeni do współrządzenia, przedstawiciele radykałów, starali się przejąć władzę. 24 kwietnia powołali radykalny klub jakobinów. Domagali się ukarania zdrajców Ojczyzny. Radykałowie podburzali również przedstawicieli niższych warstw społecznych w Warszawie, co wpływało na uczestnictwo tych ostatnich w demonstracjach ulicznych.
Przenieśmy naszą uwagę z okolic Wisły nad Wilię. Nocą z 22 na 23 kwietnia powstańcy litewscy pod dowództwem płk. Jakuba Jasińskiego zajęli Wilno. Rosjanie zostali zaskoczeni, tak że w niewoli znalazło się przeszło tysiąc żołnierzy wraz z komendantem miasta gen. Mikołajem Arseniewem. Następnego dnia, po odparciu wojsk rosyjskich mjr Mikołaja Tuczkowa, ogłoszono Akt Powstania Narodu Litewskiego oraz powołano Najwyższą Radę Tymczasową Wielkiego Księstwa Litewskiego (nazwaną później Deputacją Centralną). 25 kwietnia Rada ta powołała sąd, który skazał na śmierć jednego z targowiczan, ujętego nota bene w łóżku. Hetman wielki litewski a zarazem generał-lejtnant carski w jednej osobie Szymon Kossakowski – bo o nim tu mowa – zawisł za zdradę na szubienicy ustawionej na rynku wileńskim jeszcze tego samego dnia.
W maju 1794 r. Kościuszko powołał Radę Najwyższą Narodową, która objęła władzę nad wszystkimi teraniami kontrolowanymi przez powstańców. W jej składzie znalazł się m.in. Hugon Kołłątaj. Naczelnik zlikwidował dotychczasowe władze powstańcze warszawskie i litewskie. Uznawany za swojego przez Litwinów (pochodził z Nowogródczyzny) dyktator, wymienił na stanowisku naczelnego wodza w Wilnie, pochodzącego z Wielkopolski Jasińskiego, zastępując go gen. Michałem Wielhorskim.
Zmierzając do końca opisu tego fragmentu insurekcji kościuszkowskiej, skupiającym uwagę na wydarzeniach z kwietnia, pragnę uzupełnić powyższe rozważania epizodem nieco późniejszym. Przypomnę głośne wydarzenie z miesiąca, w którym do dziś co roku wspominamy pamiętną Konstytucję 1791 r. Otóż, w Warszawie 8 maja 1794 r. powołano Sąd Kryminalny Księstwa Mazowieckiego, który zadośćuczynił postulatom jakobinów i ich zwolenników, skazując na śmierć przez powieszenie czterech targowiczan. Tłumy gawiedzi zebrały się 9 maja w okolicach Ratusza na Starym Mieście. Za zdradę Ojczyzny na szubienicach zawiśli magnaci: biskup inflancki Józef Kossakowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz oraz hetman wielki koronny Piotr Ożarowski i hetman polny litewski Józef Zabiełło. Niestety, choć sprawiedliwości stało się zadość, wydarzenie to nie przybliżyło w żaden sposób odzyskania niepodległości przez Rzeczpospolitą. Za ironię losu można zaś uznać fakt, iż 150 lat później (poprzestaję oczywiście na ogólnym, rocznikowym porównaniu chronologicznym) na ulicach Wilna a później i Warszawy, rozegrały się walki o charakterze narodowo-wyzwoleńczym. Niestety, zarówno Operacja Ostra Brama i walki o wyzwolenie Wilna, jak i Plan Burza wraz z powstaniem warszawskim, nie zakończyły się błyskotliwymi sukcesami militarnymi czy też politycznymi, a – w przypadku Warszawy – jeszcze przerażającymi stratami ludzkimi i materialnymi.
Tekst: Artur Jachna