27 kwietnia 1960 rano brygada robotnicza przystąpiła do demontażu krzyża, ustawionego w Nowej Hucie u zbiegu ulic Marksa i Majakowskiego w miejscu, w którym – wedle obietnicy danej przez władze w 1957 r. – miał stanąć kościół. Wydarzenia, znane pod nazwą obrony krzyża nowohuckiego, chociaż bezpośrednio nie zagroziły ekipie Władysława Gomułki, były jednak bogate w dalekosiężne skutki. O obronie krzyża nowohuckiego i początkach stopniowej ruiny marksistowskiej ideologii dyskutowali w programie Pamięć Niepodległości 12 kwietnia : Jan Franczyk, redaktor naczelny “Głosu Nowej Huty”, autor wielu publikacji o Nowej Hucie i Wojciech Paduchowski, historyk Biura Badań Historycznych krakowskiego oddziału IPN, autor książki “Nowa Huta nieznana i tajna”. Program prowadziła Jolanta Drużyńska.
27 kwietnia 1960 rano brygada robotnicza przystąpiła do demontażu krzyża, ustawionego w Nowej Hucie u zbiegu ulic Marksa i Majakowskiego w miejscu, w którym – wedle obietnicy danej przez władze w 1957 r. – miał stanąć kościół. Bardzo szybko wokół krzyża pojawiła się grupa ludzi, przeważnie kobiet, która najpierw werbalnie, a potem czynnie uniemożliwiła robotnikom kontynuowanie pracy. Krzyż, już przechylony przez robotników, został z powrotem ustawiony do pionu, a ludzie otoczyli go kordonem, wznosząc przy tym modły i intonując religijne pieśni. Z biegiem godzin pod krzyż przybywało coraz więcej ludzi, ale także funkcjonariuszy MO usiłujących rozpraszać tłum. W godzinach wieczornych rozpoczęły się zamieszki w innych częściach Nowej Huty, a potem regularne walki – w ich trakcie m. in. podpalono budynek Dzielnicowej Rady Narodowej. Zamieszki uśmierzono po 3 dniach, przy użyciu znacznych sił policyjnych, ściągając w tym celu odwody z innych województw.
Te wydarzenia, znane pod nazwą obrony krzyża nowohuckiego, chociaż bezpośrednio nie zagroziły ekipie Władysława Gomułki, były jednak bogate w dalekosiężne skutki. I symbolizują one pewien fundamentalny kłopot, jaki mieli komuniści w Polsce z zainstalowaniem tu społeczeństwa nie-religijnego.
Bo trzeba pamiętać o tym, że Nowa Huta – jej gigantyczny kombinat metalurgiczny, wiele innych zakładów przemysłowych, ale i nowe robotnicze miasto – to był projekt par excellence tworzenia społeczeństwa nie-religijnego. Gdy powstawała Nowa Huta, oficjalna propaganda wprost objawiała tę ambicję budowy „pierwszego socjalistycznego miasta”, „miasta bez Boga”. Nowa Huta z pewnością nie była jedynym terenem realizacji tego zamierzenia, ale przez jej skalę oraz przez formę (zbudowano miasto od podstaw, na terenach wybitnie rolniczych) była miejscem bodaj najważniejszym dla tego eksperymentu. I oto wydarzenia z końca kwietnia 1960 były wyraźnym sygnałem, że eksperyment jest poważnie zagrożony. Nie był to pierwszy tego rodzaju sygnał w Nowej Hucie, ale ten był najbardziej spektakularny.
Życie religijne w nowym mieście-dzielnicy nigdy nie zostało sprowadzone do katakumb, jak tego chcieli komuniści. Stare kościoły usytuowane na obrzeżach, a szczególnie opactwo cysterskie w Mogile, podtrzymywały wiarę katolicką mieszkańców Nowej Huty, którzy zresztą w ogromnej większości mieli chłopskie i religijne korzenie. Tym niemniej było to życie religijne prowadzone w warunkach nadzwyczajnych: 100 tysięczna dzielnica nie miała ani jednego nowo-wybudowanego kościoła. Ten brak był taka oczywistością dla mieszkańców Nowej Huty, że kiedy tylko zelżała obręcz stalinizmu, upomniano się o kościół.
Zaraz po wypadkach z października 1956 powstał Komitet Budowy Kościoła dla parafii w Nowej Hucie – Bieńczycach. W 1957 r. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Krakowie dało zgodę na budowę, 17 marca 1957 odbyło się uroczyste wprowadzenie krzyża na teren, gdzie w przyszłości miał stanąć kościół, uroczystej procesji z krzyżem przewodniczył metropolita krakowski, abp Eugeniusz Baziak.
I to tego właśnie krzyża musiała bronić grupa parafian nieco ponad 3 lata później, kiedy – na mocy nowej decyzji władz – w miejscu pierwotnie przeznaczonym pod budowę kościoła stanąć miała teraz szkoła. I ta obrona, pozornie desperacka, okazała się początkiem nie tylko odbudowy kościelnej infrastruktury na terenie Nowej Huty (kościół w Bieńczycach ostatecznie konsekrowano w 1977 r., a po nim kilka następnych), ale i początkiem stopniowej ruiny marksistowskiej ideologii – nie tylko zresztą w jej wymiarze anty-religijnym. Dość powiedzieć, że to właśnie Nowa Huta stała się w latach 80-tych bastionem „Solidarności”, a nowohuckie kościoły – z kościołem bieńczyckim na czele – stanowiły prawdziwy matecznik oporu społecznego. Taki był epilog usiłowań zbudowania Nowej Hucie „pierwszego socjalistycznego miasta”.
(RG/IPN)