Rozmowa z prof. dr. hab. Andrzejem Nowakiem, historykiem, pisarzem, sowietologiem, kierownikiem Pracowni Historii Europy Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kawalerem Orderu Orła Białego
Które wydarzenie z początków polskiej państwowości miało donioślejsze znaczenie: chrzest Mieszka I czy koronacja Bolesława Chrobrego? Czy drugie bez pierwszego w ogóle było możliwe?
– Zarówno ze względu na chronologię, jak i na rangę wydarzeń, zdecydowanie przychylam się do zdania, że chrzest miał większe znaczenie. Poprzez ten akt Mieszka I oraz osób, które się wraz z nim ochrzciły, Polska została włączona w szeroki krąg christianitas. Mówiąc precyzyjniej, nie Polska, a państwo piastowskie – bowiem trudno nazwać Polską kraj, którym rządził Mieszko w roku 966. Słowo to pojawia się dopiero w Żywocie świętego Wojciecha, pisanym w Rzymie w tysięcznym roku, czyli 34 lata później.
Chrzest miał fundamentalne znaczenie dla kolejnych pokoleń – nie tylko ludzi wierzących, ale i niewierzących. Wprowadził wszystkich mieszkańców ziem piastowskich w obręb tego, co nazywamy cywilizacją europejską. W średniowieczu nie było innej drogi do cywilizacji europejskiej niż ta, która prowadziła przez chrześcijaństwo. Świadectwem niech będzie choćby zawartość gnieźnieńskiej biblioteki katedralnej. W katalogu sporządzonym kilkadziesiąt lat po chrzcie, w 1102 roku, wykazano nie tylko religijne dzieła, związane z egzegezą Pisma Świętego, lecz również dzieła filozoficzne starożytnych autorów: Boecjusza czy Terencjusza. Wśród nich jest komedia Terencjusza, w której pada słynne zdanie: homo sum, humani nihil a me alienum puto, czyli: „Człowiekiem jestem; nic, co ludzkie, nie jest mi obce”. To wielkie hasło przychodzi wraz z chrześcijaństwem, wraz z chrztem. Zatem – za sprawą chrztu państwo Mieszka wchodzi w skład wspólnoty, którą później nazwiemy cywilizacją łacińską. Tej wspólnoty, która właśnie w średniowieczu zaczyna swoją niesamowitą karierę i przez kolejne wieki będzie nadawała bieg całemu globowi.
Jedną z konsekwencji przyjęcia chrztu stała się nowa formuła państwa, nowy sposób jego rozumienia. To państwo posiadające cechy wynikające z akceptacji pewnego porządku prawno-symbolicznego, charakterystycznego dla szerokiej wspólnoty europejskiej.
Co to za cechy?
To między innymi hierarchia. Symbolem całej wspólnoty jest cesarstwo, duchowym zwornikiem – papiestwo. Natomiast najwyższa władza, jaką można uzyskać w ramach wspólnoty, w poszczególnych krajach, to władza króla-pomazańca. Jest to specjalny sakrament, zdecydowanie wyróżniający króla wśród książąt, wynoszący władcę ponad nich. Na koronację królewską trzeba mieć zgodę papieża albo cesarza. Wraz z koronacją następuje wyniesienie do pozycji suwerena. Władca staje się suwerenny, co oznacza, że już nikomu nie podlega, może powiedzieć „nie” nawet cesarzowi, gdyby ten chciał uszczuplić jego władzę. Król nie ma sobie równych wewnątrz własnego państwa. To olbrzymia zmiana z punktu widzenia celu, jakimś jest jedność, scementowanie wszystkich ziem. Powstaje zupełnie inna sytuacja, niż kiedy w jednym kraju mamy kilku rywalizujących ze sobą książąt. W królestwie król jest tylko jeden.
Jednak droga od chrztu Mieszka I do koronacji Bolesława Chrobrego jest długa – na ten moment trzeba było czekać prawie 60 lat. Dlaczego akt koronacji dokonał się tak późno, w zasadzie tuż przed śmiercią Bolesława?
Pozwolę sobie odwrócić ten sposób rozumowania i stwierdzić, że droga do koronacji była rekordowo krótka! Zwróćmy uwagę, że nasi południowi sąsiedzi, Czesi, którzy wcześniej zorganizowali swoje państwo i znacznie wcześniej przyjęli chrzest – bo już w pierwszej połowie X wieku – koronę królewską uzyskają dopiero w 1085 roku.
Po ponad 100 latach od chrztu.
Tak, i 60 lat po koronacji Bolesława Chrobrego. Spójrzmy jeszcze na Węgry – trzecią obok Polski i Czech wspólnotę polityczną o szczególnym znaczeniu dla Europy Środkowej. Trudno określić datę chrztu Węgier, w każdym razie nastąpił on po pewnym procesie, równoległym do chrystianizacji Polski. Węgrzy otrzymują koronę królewską w roku 1000, czyli wcześniej od państwa Piastów.
Z czego wynika ta różnica?
Powód wydaje mi się jasny i wytłumaczalny. Co najmniej od początku X wieku Węgry sieją terror w centrum Europy. Stają się wspólnotą polityczną o charakterze najezdniczym. Ma to ogromne znaczenie psychologiczne dla Królestwa Niemieckiego. Niemcy po prostu boją się, bo terror Hungaricus jest straszny: Węgrzy łupią wszystko, co się da. W końcu niemieckim władcom udaje się łupieżców zatrzymać, ale pozostają pod wrażeniem siły i zdolności militarnych tego plemienia. Chcą niejako oswoić „groźną bestię”. Nie używam tego określenia w znaczeniu negatywnym, ale dla podkreślenia wielkich zdolności i siły ówczesnych Węgier. Zatem Węgrzy uzyskują koronę królewską – koronę św. Stefana – niejako w zamian za to, by już nie najeżdżali w tak brutalny sposób swoich zachodnich sąsiadów, ale przyjęli chrześcijańskie zasady rządzące wspólnotą łacińską.
Na marginesie dodam, że Węgry – ze względu na swoje położenie geograficzne – mogły przyjąć chrzest z innego centrum chrześcijaństwa, właściwie im bliższego – Bizancjum. Mieliśmy wówczas do czynienia z pewną rywalizacją o to, kto ochrzci Węgrów, która wspólnota ich przekona: łacińska czy bizantyjska. Chrześcijaństwo niestety już wtedy różniło się wewnętrznie, a schizma ostatecznie nastąpiła w 1054 roku.
Wracając do państwa piastowskiego: co działo się w ciągu 60 lat do momentu koronacji – za panowania Mieszka I i Bolesława Chrobrego?
Pamiętajmy, że dzięki niezwykle mądrej, sprytnej polityce Mieszka I, udało się przyłączyć do centrum piastowskiego, obejmującego przecież tylko kawałek Wielkopolski, więcej ziem: Śląsk, Małopolskę, część Mazowsza. Mieszko rozszerza granice w dużej mierze dzięki temu, że wraz z chrztem jego pozycja w stosunku do Królestwa Niemieckiego – centrum cesarstwa – wzmacnia się. Mieszko wchodzi na pozycję sojusznika, który co prawda stara się poszerzyć swoją autonomię, ale na niepodległość się nie wybija. Uznaje zwierzchnictwo Królestwa Niemieckiego, cesarstwa, nad swoim władztwem. Zresztą podkreślają to kronikarze niemieccy na czele z Thietmarem. Piszą o tym, ze Mieszko nigdy nie ośmielił się usiąść w obecności cesarza, zawsze pokornie się mu kłaniał. Były to symboliczne gesty.
Skąd brała się ta manifestacja podległości?
Wynikała z faktu, że Mieszko nie był w stanie rywalizować z całym Królestwem Niemieckim. Jedynie dzięki swojej sprytnej polityce potrafił oderwać od Czech Śląsk, uzyskać Małopolskę – nie narażając się jednocześnie na jakiś zasadniczy konflikt z cesarstwem. Kiedy natomiast uwikłał się w taki konflikt, to jego syn Bolesław, wówczas młodziutki chłopiec, musiał jako zakładnik powędrować na dwór cesarski. Zresztą właśnie tam Bolesław Chrobry nauczył się bardzo ważnych rzeczy. Zrozumiał, w jaki sposób niemieccy panowie podchodzą do swoich sąsiadów ze wschodu, czyli Słowian. Część Niemców, zwłaszcza Sasi, traktowała świat słowiański jako teren swojej naturalnej ekspansji. Z kolei inni, szczególnie z zachodnich obszarów Niemiec, postrzegali Słowian bardziej serio – jako część wspólnoty chrześcijańskiej złożonej z równych sobie dzieci Bożych. Mieliśmy więc dwie wizje cesarstwa: jedną polegającą na uznaniu niemieckiego władztwa nad resztą christianitas i drugą, uniwersalistyczną, w której obok Królestwa Niemieckiego było miejsce dla innych królestw równych mu godnością: Galii, Italii, i Sclavinii, czyli słowiańszczyzny.
Tę drugą wizję próbuje realizować od momentu objęcia cesarskiego tronu Otton III – przyjaciel Bolesława Chrobrego od najmłodszych lat. Jednak Chrobry ma świadomość konkurencyjnej wizji, bliskiej niemieckim panom prącym do ekspansji na wschód. Dlatego Bolesław w znakomity sposób wykorzystuje misję św. Wojciecha, a następnie jego męczeństwo i znaczenie tego świętego dla całej chrześcijańskiej Europy. Fakt, że Otton III traktował Wojciecha z najwyższym szacunkiem, doprowadził do wielkiego sukcesu Chrobrego w roku 1000. Zjazd gnieźnieński stanowił symboliczne potwierdzenie miejsca państwa piastowskiego w ówczesnym systemie europejskim. Nawiązując do pięknej ilustracji ze słynnego Ewangeliarza Ottona III, wykonanego w klasztorze Reichenau, Sclavinia z Polską – czyli władztwem Bolesława Chrobrego, jest reprezentowana na równi z Germanią, Italią i Galią, jako czwarty filar europejskiej wspólnoty. Zjazd gnieźnieński z roku 1000 był praktycznym wyrazem nadziei cesarza, że właśnie w taki sposób można zorganizować Europę.
Otton III nakłada diadem cesarski na głowę Bolesława Chrobrego. Co oznaczał ten gest?
Można powiedzieć, że był to symbol uznania dla Bolesława Chrobrego mającego reprezentować Sclavinię – słowiańszczyznę – jako jeden z członów wspólnej Europy. Jednak oprócz tego niezwykle istotnego, symbolicznego gestu trzeba podkreślić jeszcze jedno posunięcie Ottona – ważniejsze, bo praktyczne. To utworzenie pełnej hierarchii kościelnej w państwie Piastów, z arcybiskupstwem gnieźnieńskim. Bez niego nie byłoby koronacji, bo biskup nie może koronować na króla. Aktu koronacyjnego mógł dokonać jedynie arcybiskup.
Do koronacji na króla Polski jednak wówczas nie dochodzi. Otton III umiera bardzo młodo, w roku 1002, w wieku 22 lat.
Jego następca, Henryk II reprezentuje odmienną wizję cesarstwa: postrzega je wehikuł germańskiej ekspansji na wschód.
Ta wizja rozwoju sytuacji w Europie wydaje się niepokojąco znajoma: w kolejnych wiekach Polska wielokrotnie padnie jej ofiarą.
Myślę, że to jest stała pokusa, występująca do dzisiaj. Ta pokusa sprowadza się do pytania, czy Niemcy są jednym z ważnych państw europejskich współtworzących wspólnotę europejską, w której wszyscy są równi, czy też uważają siebie za naturalnych przywódców, panów Europy. Ten dylemat, oczywiście za każdym razem w odmienny sposób i z różną ostrością, wracał za czasów kanclerza Bismarcka, za Hitlera, za Merkel. W jakiejś formie takie napięcie jest stale obecne i wywołuje określone konsekwencje również dla stosunków polsko-niemieckich: bo albo Niemcy traktują Polskę jako ważnego partnera we wspólnej Europie, albo jako przedmiot swojej zwierzchności. Faktycznie ten dylemat ujawnił się z całą siłą już w czasach panowania Bolesława Chrobrego. Przy okazji wspomnę, że powstała na ten temat genialna książka Teodora Parnickiego – Srebrne Orły, jedna z najmądrzejszych polskich powieści historycznych.
Jak odpowiedział Bolesław Chrobry na zmianę kierunku w germańskiej polityce?
Odpowiedział wielką mobilizacją wszystkich sił, jakimi dysponował. Toczył wojnę; można powiedzieć, że była to wojna o niepodległość. Najdłużej walczył z Królestwem Niemieckim w latach 1002–1018. Wojna zakończyła się pokojem w Budziszynie, zwycięskim dla Polski. Jednak, rzecz jasna, państwo piastowskie nie było w stanie podbić Królestwa Niemieckiego. Nie było to tym mowy.
Chwilę po zawarciu pokoju w Budziszynie Bolesław Chrobry jest ze swoimi wojami w Kijowie. W 1024 roku umiera cesarz Henryk II, następuje także zmiana na tronie Piotrowym – papieżem zostaje Jan XIX. Bolesław Chrobry niejako wykorzystuje ten moment i w ostatnim roku swojego życia, 1025, sięga po koronę – dzieło swojego życia. Jednak królewska korona ma swój ciężar.
Koronacja Chrobrego właściwie wieńczy okres świetności państwa Piastów. Po śmierci króla Bolesława nastały znacznie trudniejsze czasy…
Wojny prowadzone przez Chrobrego miały swoje koszty, trudne do udźwignięcia. Był to wielki wysiłek fizyczny i materialny, wiążący się z wyczerpaniem zasobów i zmęczeniem ambitną polityką. Dodatkowo w państwie Piastów mamy wówczas do czynienia z buntem przeciwko chrześcijaństwu – poganie, którzy chcą wciąż utożsamiać się ze swoją religią, próbują jej bronić. To drugi aspekt kryzysu, ale nie ostatni. Trzeba pamiętać, że korona królewska poprzez swój majestat wynosi króla ponad wszystkich potencjalnych rywali wewnętrznych, książąt z rozmaitych rodów spokrewnionych z rodem piastowskim. Oni też zaczynają się buntować. XI-wieczni kronikarze nazywają to buntem panów poronionych. Nawiązując do współczesnych kategorii, możemy powiedzieć o dylemacie ustrojowym: monarchia czy oligarchia? Była to kwestia wyboru między państwem scentralizowanym, w którym jest jeden władca, a państwem, które stanowi luźniejszą federację rozmaitych, ambitnych panów, pragnących rządzić razem z królem albo nawet zamiast niego.
Akt koronacji pozbawił innych książąt wpływu na władzę.
Tak, koronacja królewska sprawiła, że władca został wyniesiony ponad innych. Aby uzyskać z wewnątrz wpływ na władzę w państwie piastowskim, trzeba było zedrzeć koronę z głowy króla – tym samym pozbawiając własnego kraju suwerenności zewnętrznej. To napięcie między wartością, jaką jest suwerenność państwa, a ambicjami tzw. panów poronionych – czyli liderów wewnętrznej opozycji.
Także ten dylemat w różnych późniejszej historii Polski powróci bardzo mocno.
Niewątpliwie tak. Ma on charakter ponadczasowy. Wtedy, w XI wieku, ambitni panowie poczuli się zagrożeni i, oczywiście upraszczając, stwierdzili: skoro królewska korona pozbawia nas wpływu na władzę, nie chcemy jej. Nie chcemy suwerenności. Naszym celem jest udział we władzy. Możemy kłaniać się zewnętrznym potęgom, możemy razem z nimi obalić naszego króla, byleby tylko on nie panował nad nami.
Konsekwencje takiego rozumowania to temat na odrębną opowieść. Gdybyśmy jednak mieli podsumować, co z historii Bolesława Chrobrego pozostaje jako dziedzictwo dla kolejnych pokoleń, jakie elementy by Pan wskazał?
Sądzę, że przede wszystkim byłoby to poczucie wielkości, które Polacy przywoływali w trudnych dla narodu momentach. Wielkość była wpisana w panowanie Bolesława Chrobrego, w symbolikę jego władzy. Mówimy także o tych symbolach, które de facto powstały po jego śmierci; ustalenia historyków nie potwierdzają związku Chrobrego z nimi. Mam na myśli Szczerbca, który miał zostać wyszczerbiony o Złotą Bramę w Kijowie w 1018 roku. Dziś wiemy, że Złota Brama powstała później i Bolesław Chrobry nie mógł wyszczerbić o nią swojego miecza. Także broń jest późniejsza – z przełomu XIII i XIV wieku. Swoją drogą historia Szczerbca jest fascynująca, stał się on mieczem koronacyjnym od czasów Władysława Łokietka, fundamentalnie ważnym dla naszej tradycji.
Co jeszcze możemy powiedzieć o micie związanym z Chrobrym?
To władca-imperator, ten, który gromi zarówno wschodnich sąsiadów – późniejszych zaborców, jak i zachodnich. Tu warto przywołać opowieść o pochodzie na Zachód i wbijaniu żelaznych słupów na rzece Sali, dopływie Łaby, jako symbolu nowej granicy imperium piastowskiego. Chrobry jawi się zatem jako imperator środka, potrafiący zadawać miażdżące ciosy zarówno zachodnim, jak i wschodnim sąsiadom.Polska za czasów Chrobrego potwierdziła swoją suwerenność, co miało kolosalne znaczenie w czasach zaborów, kiedy państwo zniknęło z mapy – zostało w całości rozebrane głównie właśnie przez zachodnich i wschodnich sąsiadów, czyli przez Prusy i przez Rosję. Wtedy, pod zaborami, wspomnienie wielkiego imperatora Bolesława Chrobrego służyło budowaniu poczucia, że nie można zapomnieć o godności Polski – trzeba odbudować państwo i jego potęgę. Nawiązywała do tego także II Rzeczpospolita pod wodzą Józefa Piłsudskiego. Chętnie wspominano wówczas silnych władców o imperialnym rozmachu: właśnie Bolesława Chrobrego czy Stefana Batorego.
W późniejszych latach Chrobry był przywoływany w kontekście idei wspólnej Europy. Warto przypomnieć w tym miejscu obchody tysiąclecia zjazdu gnieźnieńskiego w roku 2000. Niestety wówczas jakby zapomniano o piętnastoletniej wojnie państwa piastowskiego z Królestwem Niemieckim. Przedstawiano Chrobrego razem z Ottonem i świętym Wojciechem jako współpatronów harmonijnej zgody polsko-niemieckiej w zjednoczonej Europie. Można i tak interpretować dziedzictwo Chrobrego, tyle że odbywa się to kosztem pełnej prawdy historycznej – pamięci o jego późniejszych zmaganiach.
Myślę, że w roku 2025 warto wspominać przede wszystkim koronację i suwerenność, która wcale nie musi mieć imperialnego charakteru. Rzecz nie w podboju Kijowa czy wbijaniu żelaznych słupów gdzieś w centrum Niemiec. Najważniejszą treścią aktu koronacyjnego i tym, co wyraża królewska korona, jest suwerenność. Polska ma być niepodległa, ma być panią samej siebie.
Nie może przed nikim zginać karku? Często przywołuje Pan tę cechę osobistą Bolesława Chrobrego.
Tak, czasem w analogii do jego ojca, Mieszka, który musiał zginać kark – choć na pewno tego nie lubił. Musiał jednak podporządkowywać się niemieckiemu królowi, cesarzowi, bo wiedział, że nie jest w stanie się z nimi zmierzyć. Zginając kark, mógł stopniowo poszerzać swoją autonomię. Dopiero jego syn postawił następny krok. W mojej ocenie symboliczna wymowa władzy Bolesława Chrobrego wyraża się następująco: we własnym domu sami powinniśmy być panami. A w tym większym, europejskim domu, nie musimy przed nikim zginać karku.
Województwo Małopolskie organizuje obchody Tysiąclecia Polskiej Korony, choć sceną najistotniejszych wydarzeń związanych z Bolesławem Chrobrym jest Wielkopolska z Gnieznem. Gdyby miał Pan wystąpić jako adwokat Małopolski i bronić jej mandatu do tego, by także ten region pełnił rolę gospodarza obchodów, na co zwróciłby Pan uwagę?
Powodów do świętowania tysiąclecia w Małopolsce jest wiele, wspomnę tylko o najważniejszych. Po pierwsze, pamiętajmy, że Kraków to miejsce, w którym Bolesław Chrobry dojrzewał politycznie. Taka była decyzja Mieszka, który oddelegował swojego pierworodnego syna z Dobrawą właśnie do Krakowa. Później to miasto stało się miejscem edukacji dla Mieszka, drugiego syna Bolesława Chrobrego, a także Kazimierza Odnowiciela – czyli wnuka Chrobrego.
Po drugie, pamiętajmy też o tym, że Kraków w końcu stał się stolicą Polski i polskich królów, przejmując pałeczkę dziejową od Gniezna. Od roku 1320 to właśnie Kraków odgrywał rolę miasta koronacyjnego i miasta królewskiego, praktycznie rzecz biorąc przez 413 lat. Pod tym względem stolica Małopolski jest absolutnie bezkonkurencyjna.
Grafiki autorstwa Antoine/Źródło: Muzeum Narodowe w Krakowie. Tekst: malopolska.pl