Dla Bolesława Chrobrego Kraków stał się punktem wyjścia do wywalczenia Królestwa Polskiego

Rozmowa z prof. dr. hab. Zdzisławem Nogą, mediewistą, kierownikiem Katedry Archiwistyki i Nauk Pomocniczych Historii Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie

Zjawisko rozwoju polskich miast kojarzy się z postacią Kazimierza Wielkiego, a więc z wiekiem XIV. Wiemy jednak, że w Małopolsce niektóre ośrodki miały królewski status już za pierwszych Piastów. O jakich miejscach należałoby w tym kontekście opowiedzieć?

– W pierwszej kolejności o Krakowie jako siedzibie władcy. Czy władał król, czy książę – zawsze Kraków był wśród jego siedzib i tutaj było najstarsze miasto, jeśli możemy tak powiedzieć. Później także Sandomierz stał się jedną ze stolic Królestwa.
W tamtych czasach miasta tworzyły się najpierw same, zwyczajowo. Dopiero znacznie później nadawano im formę prawną, czyli wystawiano przywilej normujący sytuację miasta, które już istniało. Do takich dawniejszych miast zaliczyłbym jeszcze Wiślicę, siedzibę księcia Wiślan, który – jak napisał autor Żywota św. Metodego – „urągał chrześcijaństwu i wielkie czynił mu szkody”. Metody ostrzegał go: „dobrze będzie dla ciebie synu ochrzcić się z własnej woli na swojej ziemi, abyś nie był przymusem ochrzczony na ziemi cudzej”.
Tym się różni Europa zachodnia, Europa łacińska od Wschodu, że miasta cieszyły się autonomią. Wywalczyły ją już w XI wieku ośrodki komunalne w północnej Italii i stamtąd rozprzestrzenił się ten model organizacji życia miejskiego. U nas, w Polsce, zwykle kojarzy się on z prawem magdeburskim, a na północy kraju z różnymi jego odmianami –  prawem chełmińskim czy lubeckim. I to jest zjawisko późne, bo na Śląsku najstarsze miasta lokowano dopiero w roku 1211 i 1217. Natomiast ośrodki, które były osadami targowymi i miejscem, gdzie pracowali rzemieślnicy, pojawiły się oczywiście na ziemiach polskich o wiele wcześniej. Tego typu osady zwykle powstawały przy siedzibach lokalnych władców, dlatego że tam był rynek zbytu.

Wieliczka, Bochnia, Biecz – niemało miast Małopolski odegrało istotną rolę we wczesnym średniowieczu.

– Tak, oprócz Krakowa i Sandomierza przede wszystkim miasta górnicze – wprawdzie trochę później, bo w połowie XIII wieku, gdy rozpoczyna się wielka kariera soli. Ale przecież zagłębie kruszcowe w okolicach Olkusza, Sławkowa – miasta biskupiego funkcjonowało znacznie wcześniej. No i wreszcie na południu w Puszczy Karpackiej zakładane były miasta, które po pierwsze chroniły Królestwo Polskie od południa, a po drugie były ważnym punktem na szlakach handlowych z Węgrami. Dlatego ta sieć się zagęszczała, najpierw wzdłuż Wisły, a potem miasta wchodziły na tereny wcześniej niezagospodarowane, na południe, w góry. Tam stanowiły ważny pas wpływów polskich, bo granica wówczas była pewną przestrzenią – nie była linearna tak jak dziś. Kto sobie ile wywalczył ziemi, tyle miał.

Czym osady królewskie odróżniały się od innych form osadnictwa, na przykład klasztornych?

– Przede wszystkim wielkością. Co do porządku prawnego, to miasta zarówno kościelne, jak i szlacheckie, też miały prawo magdeburskie, ale nigdy nie dorosły wielkością do królewskich. Te wszystkie najważniejsze były miastami królewskimi.
Najlepszy przykład to Stary i Nowy Sącz. Stary, założony przez księżnę Kingę, był miastem klasztornym, własnością sióstr klarysek. Nowy – miastem królewskim. I Nowy Sącz się rozwinął, a Stary utracił znaczenie na rzecz królewskiego konkurenta położonego kilka kilometrów dalej.
Miasta królewskie po pierwsze były starsze, po drugie większe, po trzecie w sieci osadniczej zajmowały istotne miejsca na skrzyżowaniu szlaków handlowych, w ważnych strategicznie punktach. Natomiast pozostałe osady, kościelne czy szlacheckie, w gruncie rzeczy pełniły dwie funkcje – albo były centrum dóbr, takim późniejszym przykładem jest Zamość, albo miejscem wymiany towarowej, lokalnych targów.
Królewskie miasta cieszyły się, ale to już później, większą autonomią –  w tym sensie, że król był daleko i trudniej było jemu albo jego urzędnikom zarządzać miastem z surowością, jaką niekiedy wykazywali zwłaszcza szlacheccy właściciele.

Jest Pan Profesor redaktorem tomów z serii „Atlas historyczny miast polskich”. Czy w trakcie prac nad tą serią jakaś historia miasta o królewskiej proweniencji przyniosła zaskoczenia, niespodzianki? A może po prostu jest tak, że pośród tych miast królewskich, którym Pan się zajmował, ma Pan jakieś szczególne sympatie?

– Niewątpliwie sympatią darzę królewskie miasto Kraków! Ono zresztą nie ma konkurenta w Małopolsce, jest zdecydowanie największe, najbogatsze w sensie przestrzeni, ludzi, zróżnicowania, znaczenia. Miastem, które dziś nie ma dawnego blasku, chociaż zyskuje na popularności w wyniku serialu o ojcu Mateuszu, jest Sandomierz. Jego położenie nad Wisłą, na wzgórzach, jest malownicze, a po drugie ma wszystkie ważniejsze punkty miasta większego, czyli zamek królewski, klasztor dominikanów, jeden z najstarszych, a także inne klasztory i znaczną grupę mieszczan zaangażowanych w handel i rzemiosło.

Z innych miast na pewno Zamość, który nie jest królewski i leży już dalej, ale przecież na terenie historycznej Małopolski, bo w województwie lubelskim, a historyczną Małopolskę tworzyły trzy województwa – krakowskie, sandomierskie i później wykrojone z sandomierskiego województwo lubelskie. Zamość jest znany nie tylko z tego, że został zaplanowany jako idealne miasto renesansowe, ale – o czym często zapominamy – w XIX wieku był ważną twierdzą, którą interesowały się wszystkie kraje uczestniczące w ówczesnych konfliktach wojennych. Podobne zainteresowanie wywoływał Sandomierz.  Dlatego mamy plany i Zamościa, i Sandomierza z tego czasu, plany twierdzy i miasta, zarówno w języku niemieckim, jak i rosyjskim oraz francuskim.

 

Dlaczego niektóre miasta traciły z czasem na znaczeniu?

– Regres następował najczęściej w wyniku nie tyle strat wojennych czy epidemii, bo te dotykały w podobnym stopniu różne miasta i one się odradzały. Główną przyczyną zanikania znaczenia miast była zmiana szlaków handlowych. Dwór królewski, siedziba władcy czy siedziba magnata były lepem, do którego „przyklejali się” ludzie, bo zawsze mieli interesy do załatwienia. Przy okazji nabywali towary i nakręcali koniunkturę. Zmiana szlaków handlowych i przemieszczanie się rezydencji władców skutkowały tym, że miasta upadały.
Są takie ośrodki, które były niegdyś świetne, a dziś są zapomniane. Zaliczyłbym do nich i Biecz, i Sławków, i Nowy Korczyn – kiedyś miejsce odbywania sejmików szlacheckich. To pokazuje tylko, że nic nie jest na wieczność, nie zawsze jest postęp.

O ogólnej kondycji miast zdecydowały też czynniki szersze. Od połowy wieku XVII kraj był wyniszczony wojnami, nastąpiło zubożenie chłopów, które powodowało, że brakowało nabywców na towary miejskie. I wtedy miasta zamykały się w sobie, jak gdyby wchłaniały same siebie, ponieważ rzemieślnicy nie mogli sprzedać towarów, przez co nie mieli pieniędzy na kupno płodów rolnych. A skoro nie mogli ich kupić, to podejmowali trud zakładania własnych upraw, żeby przeżyć. I miasta nabierały charakteru agrarnego.

Czy to ze względu na tę specyfikę nie mieliśmy żadnej liczącej się w skali kontynentu metropolii?

– Rzeczywiście miasta małe, agrarne, dominowały, nie tylko w Królestwie Polskim, ale też i w Królestwie Czech, w Austrii, w naszej części Europy. Nie to co w Italii, gdzie rozkwitały miasta-państwa jak Wenecja, Florencja, Genua, a w innych krajach zachodniej Europy – Paryż, Londyn. To były ogromne miasta, takich u nas nie było. Nie mieliśmy nowoczesnych technologii, jak np. we Flandrii, specjalizującej się we włókiennictwie.

Nasze miasta żyły z handlu i wyspecjalizowanego rzemiosła. Pamiętajmy, że w Krakowie funkcjonowało ponad pięćdziesiąt cechów, a w każdym cechu musiało być przynajmniej siedmiu mistrzów. Jak to przemnożymy, wyjdą nam setki rzemieślników, którzy tu wykonywali swoje rzemiosło. Ktoś musiał te produkty kupować. A jak nie było zbytu, zaczynał się kryzys. Wówczas miasta – dotąd sławne i bogate, uprzywilejowane – wpadały w spiralę utraty znaczenia.

Panie profesorze, wróćmy do roli Krakowa. Czy w obchodach tysiąclecia Korony Polskiej powinien ustawić się skromnie za Wielkopolską?

– Rzeczywiście początki państwa polskiego wiążą się z Wielkopolską, ale i Kraków odegrał tu swoją rolę. Chrobry został tu skierowany przez swojego ojca, kiedy Mieszko I pojął nową żonę. Kraków stał się punktem wyjścia dla Bolesława Chrobrego, który po śmierci ojca wywalczył sobie Królestwo Polskie właśnie z Krakowa. Można powiedzieć z jednej strony, że było to miejsce pewnego partykularyzmu, ale z drugiej strony – patrząc z perspektywy dynastii, a wtedy tak oceniano świat – to był to punkt bardzo ważny dla Bolesława Chrobrego. Stąd mógł wyruszyć po całą ojcowiznę, a nie wydzieloną jej część. Kraków stał się miejscem pierwszej istotnej politycznej decyzji, zamachu w pewnej mierze. Bolesław Chrobry zakwestionował bowiem wolę swojego ojca i w sposób bardzo brutalny rozprawił się z tymi, którzy mieli przejąć Królestwo Polskie po śmierci Mieszka I.

I druga, bardzo ważna okoliczność – kiedy pierwsza władza, pierwsze państwo chrześcijańskie zostało zakwestionowane poprzez powstanie przeciwko nowym porządkom, to w wyniku rewolty najbardziej zniszczono Królestwo w Wielkopolsce. Gdy Kazimierz Odnowiciel wrócił z wygnania, Kraków stał się dla niego punktem wyjścia do zbierania ziem polskich. Można więc powiedzieć, że w najdawniejszych czasach Kraków był dwukrotnie punktem wyjścia do udanej budowy Królestwa Polskiego.

Tekst: malopolska.pl/fot. krakow.pl/Muzeum Krakowa/domena publiczna

Podziel się tą informacją: